LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Historia dwóch tranzytów ISS
[OBSERWACJE] 2015-04-25 | polaris | źródło www.astronoce.pl

Kiedy przeszedłem do opcji Satellites -> Internat. Space Station ISS i wybrałem kalkulację zjawisk na kilka następnych dni i w tabeli oprócz standardowych przelotów pojawiła mi się pozycja Close to Moon. Po przestudiowaniu danych okazało się, że nad moją lokalizacją będzie miał miejsce bliski przelot ISS przy Księżycu, ale emocje ostudziła notka, że ISS będzie (in shadow), czyli nieoświetlona.

Kicha, pomyślałem. Mapka przelotu pokazywała ISS przelatującą nieco na południe od Księżyca. Pewnie tranzyt będzie widoczny wiele kilometrów ode mnie. Ale ustawiłem miejsce obserwacji na Jeziory Wielkie i... jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem mapkę przelotu z orbitą ISS z drugiej, północnej, strony Księżyca! Czyli kilka kilometrów robi różnicę! Dokładniej wczytałem się w dane liczbowe przelotu i znalazłem informację, że pas tranzytu ma jedynie 8,8 km szerokości. Szybki rzut oka na mapę i wybrałem znane mi, teoretycznie dogodne miejsce do obserwacji, nad którym powinien być widoczny tranzyt. Tak, udało mi się trafić w miejsce, które gwarantowało widoczność niemal centralnego tranzytu ISS. Wydrukowałem dane i pozostało czekać do 6 lutego.

Wiry, 6.02.2015
W dzień tranzytu sprawdziłem jeszcze raz dane i osłupiałem - czas rozpoczęcia tranzytu różnił się od pierwotnego o niemal 2 sekundy (wcześniej), co przy całkowitym czasie tranzytu 1,5 sekundy było różnicą kolosalną i tragiczną w skutkach. Dlatego na kilka godzin przed tranzytem jeszcze raz sprawdziłem czas jego rozpoczęcia dokładnie podając miejsce obserwacji.


Tak uzbrojony, o 22.30 wyruszyłem ze statywem, aparatem i teleobiektywem na łowy. Muszę tu wspomnieć, że przez cały dzień niebo było szczelnie zasnute chmurami i miałem chwile zwątpienia. Ale Sat24 pozwalał zachować resztki optymizmu pokazując przesuwający się obszar czystego nieba z południowego wschodu. Jak wyjeżdżałem, niebo było już całkowicie czyste. Po piętnastu minutach byłem na miejscu. Znałem to miejsce. Latem często tamtędy jeździłem rowerem w stronę Wielkopolskiego Parku Narodowego, który zaczynał się kilkaset metrów dalej. Jednak w nocy byłem tam po raz pierwszy, a niepokój wzmagała samotność. Skręciłem z głównej drogi dojazdowej do WPN w lewo i od razu wiedziałem, że to strzał w dziesiątkę. Droga bardzo przyzwoita, prosta, lekko, ale niegroźnie oblodzona z małym, miękkim poboczem. Samochód zostawiłem na środku drogi, może nieco nierozważnie, ale wolałem nie kusić losu stając na miękkim poboczu. Zresztą droga nie wyglądała na uczęszczaną nocą. Dalej widziałem jedno gospodarstwo. Za plecami miałem ostatnie dwa gospodarstwa wsi, po prawej nasyp z linią kolejową i dalej ścianę puszczy, a po lewej niezagospodarowany teren z murem. Przygotowałem sprzęt, ustawiłem się z nim na poboczu i czekałem. Wcześniej ustawiłem parametry naświetlania w trybie M i dowiedziałem się, że... mój aparat nie ma opcji zdjęć seryjnych wyzwalanych z pilota bezprzewodowego. Cholera. Muszę przytrzymać spust migawki palcem i uniknąć drgań. Obniżyłem nieco statyw, co powinno zwiększyć stabilność. Będzie co ma być. Jeszcze w domu zsynchronizowałem co do sekundy zegarek (analogowy, taki ze wskazówkami!) z czasem HeavensAbove, więc co do czasu, byłem spokojny.

Na kilkanaście minut przed tranzytem usłyszałem w oddali podniesione młode głosy. Haha! Ale się naje..łem! Aaale się naje..łem! I takie tam. Trochę mnie zmroziło... w środku, bo i tak na skórze czułem mróz. Stałem i czekałem, gotowy szybko się spakować, obmyślałem też taktykę w przypadku braku możliwości ucieczki. Na całe szczęście, gromadka skręciła w jedną drogę wcześniej i przeszła za murem w stronę gospodarstwa które miałem przed sobą. Tranzyt jest o 23.06.1,55. Pięć minut. Trzy. Jedna... 23.06.00. Wcisnąłem spust migawki i modliłem się żeby tryb seryjny wytrzymał. Słyszałem tylko szalony dźwięk migawki który ciągnął się bez końca. Druga lekcja na temat możliwości mojego aparatu - 36 klatek bez zająknięcia. Ale wciąż nie wiedziałem, czy udało mi się trafić w tranzyt. Poczekałem aż aparat zrzuci klatki z pamięci na kartę i zacząłem przeglądać zdjęcia. Nic, nic, nic... w końcu JEST! Mały ciemny kształt ISS na tarczy Księżyca :) Dalej nie sprawdzałem. Wiedziałem już, że dane CalSKY są do bólu dokładne. Wystarczy określić miejscówkę, ustawić zegarek i nie ma prawa się nie udać. Emocje opadły, nagle poczułem, że mi dłonie odmarzają. Szybko spakowałem sprzęt i ruszyłem do domu. Żegnał mnie szynobus Poznań-Stęszew mknący po nasypie. Oprócz udanego tranzytu, mogłem cieszyć się pięknym widokiem zimowego nieba. Wiejska okolica, lekki mróz i śnieg przykrywający ziemię, którą rozświetlał blask Księżyca, tworzyły niezwykłą atmosferę, która przypomniała mi noce lat '80 ubiegłego wieku, gdy rozpoczynałem przygodę z astronomią. I ta cisza, nie licząc wesołego Aaale się...! Cała wyprawa trwała niecałą godzinę.


Dla porządku podaję współrzędne miejscówki: 52.316276 N, 16.851379 E oraz dane zdjęcia: f=300 mm, ISO200, f/8, 1/640 sek. Rozdzielczość marna, ale pamiątka i nauka na przyszłość jest.

Wiry, 22.04.2015
I tak, CalSKY znów okazał się morderczo precyzyjny. Od marca śledziłem efemerydy tranzytów ISS na tle Słońca. Miałem po drodze kilka typów, ale to w końcu ten jeden okazał się trafiony. 22.04.2015 16.00 CEST Zgrały się dziś pogoda, czas i możliwości.


Efemeryda zmieniała się nieco, ale ostatecznie kalkulacja CalSKY ustabilizowała się i... sprawdziła. Niezwykłym zbiegiem okoliczności pas tranzytu przebiegał przez to samo miejsce, w którym w lutym zarejestrowałem tranzyt ISS na tle Księżyca. Pół godziny przed tranzytem zjawiłem się na stanowisku. Jakaż odmiana! W lutym ciemno, straszno, mróz, że palce kostnieją, a teraz? Piękny słoneczny i ciepły dzień. Wokół zielono na polach i kolorowo na drzewach. Śpiew ptaków, odgłosy bawiących się dzieci, co pewien czas rowerzyści i biegacze. A w oddali niski pomruk duetów F-16 ćwiczących loty na niskim pułapie. Zdążyłem jeszcze zrobić krótki spacer do granicy Wielkopolskiego Parku Narodowego by sprawdzić alternatywne miejsce obserwacyjne, ale pozostałem przy poprzednim.

Sprzęt rozstawiony, próbne fotki zrobione. Sekundę przed zjawiskiem migawka w trybie seryjnym wyzwolona. Po kilku sekundach stop i przeglądanie klatek. No jest, oczywiście. CalSKY się nie myli - to w pewnym sensie przerażające. Pięć klatek z pięknie widoczną ISS przelatującą niemal przez środek tarczy słonecznej, muskającą grupkę plam. Dokładnie tak, jak na wizualizacji CalSKY. Technicznie wyglądało to tak: 1/1000 sek., ISO100, f/8. Oczywiście folia ND5 na obiektywie 300 mm. Wybrałem najprzyjemniej wyglądającą klatkę.








Brak komentarzy do bieżącego wątku!


Możesz dodać swój komentarz po zalogowaniu.


Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria