LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Perła klasyki – test lornetki Nikon 10x70 HP
[RECENZJE] 2018-08-06 | polaris | źródło www.astronoce.pl

Perła klasyki – test lornetki Nikon 10x70 HP



Po zrecenzowaniu futurystycznego Nikona WX 7x50 udało mi się zdobyć na testy perełkę klasyki lornetkowej, porropryzmatycznego Nikona 10x70 HP. To kolejna lornetka oferująca źrenicę wyjściową 7 mm, jednak ten parametr jest jedynym, który łączy te dwa modele.

Z tej okazji można zadać pytanie: czy obecnie warto stawiać na lornetki, które do wykorzystania maksimum swoich możliwości optycznych wymagają naprawdę ciemnego nieba? To, co jeszcze kilka dekad temu wydawało się naturalne, dziś budzi wiele wątpliwości. Rozwój cywilizacyjny bardzo ograniczył nam dostęp do ciemnego nieba, a w obecnych warunkach dużo lepiej sprawdzają się lornetki oferujące źrenicę wyjściową 4–5 mm.

Czy w takim razie lornetki o szerokiej źrenicy wyjściowej należy bezpowrotnie skreślić z listy sprzętu obserwacyjnego dla miłośnika astronomii? Moim zdaniem nie, szczególnie jeśli mieszkamy w regionie z dostępem do miejscówek z ciemnym niebem czy choćby rysuje się perspektywa okazjonalnych wyjazdów w rejony położone z dala od świateł cywilizacji. W takich przypadkach dobrej jakości lornetka dająca źrenicę wyjściową 7 mm zapewnia ogromne możliwości w wyłuskiwaniu rozległych obiektów o niskiej jasności powierzchniowej oraz podziwianiu bogatych pól gwiazdowych.

W tej recenzji przedstawię lornetkę, która weszła na rynek w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, czyli 30 lat temu, jednak konstrukcja ta wzbogacona jest kilkoma rozwiązaniami, które kojarzą nam się z konstrukcjami współczesnymi. Seria HP obejmuje tylko dwa modele: 7x50 i 10x70.

Wrażenia ogólne
Standardowy nikonowski złoty karton skrywa gustowny, solidny usztywniany futerał z cienkim paskiem z nawleczonym gumowym naramiennikiem. Od wewnątrz futerał ma delikatną wyściółkę oraz paski z rzepami, które w trakcie przechowywania i transportu stabilnie opasują okulary, nie pozwalając lornetce obijać się wewnątrz. W górnej części futerału jest wystarczająco dużo przestrzeni, by bezproblemowo zmieścić zwinięty pasek.



Sama lornetka jest symbolem klasyki. Czarny korpus posiada twarde obicie o porowatej, choć dość śliskiej, fakturze. Końce i krawędzie tubusów oraz tylne ścianki lornetki są gładkie, a obiektywy są osadzone bezpiecznie głęboko w tubusach. Mimo braku ogumowania, lornetka sprawia wrażenie solidnej i odpornej na lekkie uderzenia. Na lewej tylnej ściance znajdziemy bardzo oszczędne oznaczenie lornetki: Nikon 10x70 5,1°, a na przednim kapslu osi centralnej widnieje napis: Nikon (nr seryjny) JAPAN TP w eleganckim czerwonym okręgu. Miejsce styku tubusów z korpusem z pryzmatami jest dość agresywne stylistycznie, jednak dzięki temu zapewniono dostatecznie dużo miejsca na pryzmaty obsługujące pełną aperturę obiektywów.

Zatyczki obiektywów to dość typowe nasadki z elastycznego plastiku, bardzo dobrze spasowane z tubusami. Mój egzemplarz wyposażony był jedynie w proste muszle oczne z twardego plastiku, które po ścisłym przyłożeniu do oczodołów mogą wywoływać pewien dyskomfort. Mile widziane byłyby tu gumowe muszle oczne lub choćby gumowe nakładki na rzeczone plastiki (gumowe muszle oczne ze skrzydełkami bocznymi dostępne są opcjonalnie). Osoby obserwujące w okularach korekcyjnych muszą odpiąć plastikowe muszle, które trzymają się na tulejach okularów „na wcisk z klikiem”. W zestawie nie ma zatyczek ochronnych na okulary. Lornetka wyposażona jest w cienki pasek z szeroką, wygodną częścią na kark. Całość daje wrażenie rzadko już spotykanej klasycznej elegancji i solidności japońskiej.

Ze szczegółów specyfikacyjnych warto przytoczyć wodoodporność do głębokości 2 metrów przez 5 minut oraz wypełnienie azotem zapobiegające dostawaniu się wilgoci do wnętrza lornetki. Nikon wspomina również o uszczelnieniu lornetki o-ringami, co stanowi naturalne następstwo zakwalifikowania tej lornetki do serii Marine. Podsumowując, przy odpowiednim obchodzeniu się z tą lornetką, powinna służyć nam przez długie lata.

Mechanika i ergonomia
Mechanizm rozstawu okularów pracuje bardzo pewnie i stabilnie, a podziałka ma zakres od 56 do 74 mm i jest idealnie skalibrowana. Rzeczywisty zakres rozstawu jest nieco szerszy i wynosi 54–78 mm. Indywidualna regulacja ostrości w okularach pracuje ciężko, ale bardzo płynnie w całym zakresie obrotu. Karbowanie dość małych okularów pomaga w precyzyjnym ustawieniu ostrości. Podziałka dioptrii ma zakres od +2 do -4, jednak rzeczywisty obrót oceniam na zakres od ok. +5 do ok. -5,5.

Waga lornetki gotowej do obserwacji to 1930 gramów, czyli niewiele jak na jej parametry i solidną konstrukcję. Jej korpus jest dość dobrze wyważony, jednak podczas obserwacji ziemskich środek ciężkości wypada nieco bliżej obiektywów. Natomiast podczas obserwacji astronomicznych, kiedy lornetka skierowana jest ku górze, można w pełni wykorzystać wgłębienie przy korpusie z pryzmatami na wygodne usadowienie dłoni i stabilny chwyt. Co oczywiste, przy znacznej wadze lornetki dłuższe obserwacje bez statywu nie mają większego sensu.



Skrót HP w symbolu lornetki Nikon 10x70 oznacza High-eyePoint i reklamowany jest jako w pełni użyteczny dla obserwatorów noszących okulary korekcyjne, oczywiście po odczepieniu plastikowych muszli ocznych. Faktycznie, odsunięcie źrenicy wyjściowej (ER) 15 mm w połączeniu z płytkim osadzeniem soczewek ocznych okularów lornetki daje możliwość objęcia całego pola widzenia, jednak jest to bardzo uzależnione od grubości oprawek i szkieł okularów korekcyjnych i trudno mówić tu o pełnej wygodzie obserwacji. Chciałoby się mieć w tym przypadku do dyspozycji co najmniej 2 mm odsunięcia źrenicy więcej, co zapobiegłoby stykaniu się soczewek i oprawek okularów korekcyjnych z twardymi, ostrymi krawędziami tulei okularowych. Dla obserwatorów nieużywających okularów korekcyjnych odsunięcie źrenicy jest wystarczające, a głębokość plastikowych muszli ocznych idealnie współgra z wartością ER. Pozwala to na ogarnięcie całego pola widzenia, a poza diafragmą mamy niewielki zapas czarnego obramowania. Soczewki oczne okularów mają średnicę 18 mm, co jest wartością niewielką jak na obecne standardy. Okulary nie mają gwintu filtrowego.

Zmierzona minimalna odległość ostrzenia to około 13 metrów, i nawet gdybym podał dla bezpieczeństwa 15 metrów, to jest to wartość ponad trzykrotnie mniejsza od specyfikacyjnej (50 metrów).



W zestawie nie ma adaptera statywowego, jednak poświęcę krótki akapit na temat załączonego na potrzeby recenzji adaptera Nikona dla lornetek serii SE/EII/HP. Adapter jest niezwykle stabilny i nawet z podłączoną 2-kilogramową lornetką doskonale, niemal natychmiast, tłumi drgania, co wpływa na wygodę obserwacji. System mocowania na osi mostka jest bezpieczny i wygodny. To miła odmiana po mieszanych uczuciach, które pozostawił adapter dedykowany serii WX.

Optyka
Po mechanice czas na ocenę optyki. Wnętrze tubusów jest czyste i wyczernione, jednak w części z pryzmatami widać niewyczerniony element (metaliczny pasek) mocujący pryzmaty, oraz biały klej. Same pryzmaty są od zewnątrz wyczernione na matowo. W tubusach widoczne są płytkie diafragmy, po jednej na tubus. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, widać, że za diafragmą wnętrze lornetki jest lepiej zmatowione niż same tubusy.

Soczewki obiektywów mają powłoki bladofioletowe i odbijają nieco więcej światła niż inne lornetki klasy premium, z którymi miałem styczność. Określenie barwy powłok antyodblaskowych na pryzmatach zajęło mi sporo czasu, ale ostatecznie oceniłem je na delikatnie piaskowe. Natomiast powłoki na okularach mienią się fioletem i seledynem z domieszką niebieskiego.



Okolice źrenic wyjściowych są ciemne z bladymi pojaśnieniami widocznymi w kierunku mostka i dopiero przy jaskrawym świetle skośnym pojawiają się jaśniejsze wstawki.

Wrażenia obserwacyjne

Tradycyjnie zacznę od wrażeń dziennych. Pola widzenia nie można nazwać szerokim, ale nie odniosłem też wrażenia „studni”. Diafragma odcina się ostro i jest neutralna kolorystycznie. Plastikowe muszle oczne zaskakująco dobrze wpasowują się w oczodoły i, jak już wspomniałem wcześniej, są idealnie dopasowane do wartości odsunięcia źrenicy wyjściowej. Ostrość obrazu jest doskonała niemal w całym polu widzenia. Jedynie przy samej diafragmie można dopatrzyć się nieostrości, jednak podczas obserwacji, kiedy skupiamy wzrok na centralnej części pola, nieostrość ta jest praktycznie niedostrzegalna. Pole widzenia jest płaskie, a niewielka dystorsja poduszkowa jest dobrze kontrolowana nawet w najbardziej zewnętrznych częściach obrazu. Jej wyważona obecność eliminuje efekt zakrzywiania się obrazu przy krawędziach podczas przesuwania kadru.

Aberracja chromatyczna w szerokim centrum pola widzenia jest praktycznie niedostrzegalna, jednak każde zejście źrenic ocznych z osi optycznej skutkuje powstawaniem aberracyjnych obwódek widocznych na kontrastowych krawędziach. Ta wrażliwość na osiowe patrzenie nie jest problemem w przypadku obserwacji z muszlami ocznymi, jednak może być denerwująca podczas obserwacji w okularach korekcyjnych, kiedy obserwator musi sam kontrolować stabilność osiowości patrzenia. Problem może też być potęgowany ergonomicznie graniczną wartością odsunięcia źrenicy wyjściowej.

Odwzorowanie bieli jest naturalne, z lekkim przesunięciem ku barwom ciepłym.

Odblaski w dzień są bardzo dobrze kontrolowane i nawet w przypadku obserwacji ciemnych elementów krajobrazu z jasnym niebem nad kadrem widoczny jest jedynie minimalny spadek kontrastu w dolnej części pola. W warunkach zmierzchowych, z jasnym źródłem światła w centralnej części pola widzenia widać duszki w okolicy źródła światła, a przesunięcie źródła światła w pobliże diafragmy skutkuje powstawaniem niewielkich duszków i łuków położonych symetrycznie przy przeciwległej części diafragmy.

Przejdźmy teraz do obserwacji nocnych. Podczas testowania lornetki trafiła mi się sucha i bezwietrzna lutowa noc z temperaturą -5° C. Oczywiście na pierwszy ogień poszedł pomiar pola widzenia na gwiazdach, który dał wartość 5° 10’ (5,17°), czyli minimalnie większą niż wartość specyfikacyjna. Kolimacja lornetki okazała się idealna.

Jasna lornetka pod ciemnym niebem to skarb. Można się o tym przekonać, skanując niebo wzdłuż wstęgi Drogi Mlecznej, natykając się raz po raz na gromadę otwartą, ciekawy układ gwiazd czy mgławicę. Mimo iż zimowa Droga Mleczna nie jest tak spektakularna jak letnia, lornetka pokazała mi to, co ukryte przed gołym okiem. Tej nocy Droga Mleczna była wyraźnie widoczna, ciągnąc się od Woźnicy po północne skraje Rufy. Wędrówkę zacząłem jeszcze w chylącej się ku północnemu zachodowi Kasjopei. Od gromady otwartej M52 przeszedłem do kolejnej gromady NGC 7789, a następnie przez mgławicę NGC 281 skierowałem się ku NGC 457, M103 i okolice NGC 663. Stąd oczywistym kierunkiem jest południowy wschód, gdzie czekają gromady Stock 2 oraz Podwójna Gromada w Perseuszu (NGC 869 i 884). Będąc w bogatej okolicy Asocjacji Alfa Persei, odbiłem do M34 i dalej, do NGC 752. Na Drogę Mleczną wróciłem w sercu Woźnicy, gdzie odwiedziłem gromady M38 z NGC 1907, M36 i M37. Nad asteryzmem Latająca Ryba zerkaniem dostrzegłem ulotne, spore pojaśnienie, co wskazywałoby na widoczność mgławicy IC 405 (Płonąca Gwiazda). Przechodząc do Byka, minąłem malutką M1, spore gromady otwarte NGC 1746 i 1647, na południe od nich parkę małych gromad NGC 1807 i 1817, odświeżyłem pamięć o układach gwiazd w Hiadach i na dłużej zatrzymałem się na Plejadach z wyraźnie widoczną mgławicą Merope (NGC 1435). W Bliźniętach podziwiałem M35 z NGC 2158, a już w Jednorożcu gromadę otwartą Choinka (NGC 2264). Stąd jedynie mały skok dzielił mnie od gromady NGC 2244 otoczonej rozległą mgławicą Rozeta o nierównomiernej jasności. Mnie udało się wyłuskać najjaśniejsze regiony mgławicy: północno-zachodnią i południowo-wschodnią. Były one widoczne jako obszary o mniejszym kontraście niż otaczające je tło nieba. Jeszcze niżej, w Rufie, żelaznym punktem każdej zimowej sesji obserwacyjnej jest wspaniała parka gromad: M46 i M47, a w Wielkim Psie oczywiście samotna M41. Orion to zupełnie osobna historia. Okolice Pasa to piękne pole gwiazdowe z majaczącą mgiełką mgławicy Płomień (NGC 2024), a region M42 to prawdziwa uczta dla oczu. W Nikonie mgławica pięknie rozpościerała się, pokazując słynne skrzydła, środek był wypełniony obłokami, a ciemna wstawka nazywana Rybim Pyskiem była oczywista. W ramieniu Oriona odwiedziłem ciekawą gromadę otwartą NGC 2169 (zwaną gromadą „37”), choć swoją pełną naturę odkrywa ona dopiero w wyższych powiększeniach. Z obiektów oddalonych od wstęgi Drogi Mlecznej wybrałem gromadę Żłóbek M44, gromadę M67, parkę galaktyk M81/M82 oraz asteryzm Kaskada Kemble’a.

Tej nocy pobiłem kolejny rekord w wyłuskiwaniu gwiazd nieba południowego z centralnej Polski. Tym razem wśród ogołoconych z liści koron drzew dostrzegłem gwiazdę Phact (α Col) o jasności 2,65mag i deklinacji -34°04’.

Po takim przeglądzie nieba po raz kolejny przekonałem się, co potrafi dobra lornetka 10x70. Mimo dość niskiego powiększenia, stosunkowo duża apertura i szeroka źrenica wyjściowa pozwalają cieszyć się bogactwem pól gwiazdowych, a duże i średnie gęste gromady otwarte ukazują wstępne rozbicie, skrząc się pyłem gwiezdnym, zamiast jedynie lśnić nierozdzieloną mgiełką. Wykorzystanie metody zerkania jeszcze zwiększa ten efekt. Natomiast rozległe mgławice o niskiej jasności powierzchniowej mogą być dostrzeżone jako obszary o nieco niższym kontraście niż otaczające je tło. Jednak w tym przypadku nieocenione jest ciemne niebo wolne od zamgleń, tak rzadko już spotykane poza terenami górskimi.

Kończąc sesję obserwacyjną, stwierdziłem, że mechanizm regulacji ostrości w okularach po dwóch godzinach na mrozie wciąż działał, choć z wyraźnym oporem.

Wróćmy do zagadnień bardziej technicznych na potrzeby samej recenzji. Gwiazdy trzymają punktowość do około 75% promienia pola widzenia, po czym zaczynają się nieco „rozjeżdżać”, by przy samej diafragmie być już nieostrymi, krótkimi łukami. To sprawia, że skanując bardzo bogate pola gwiazdowe, mamy wrażenie, jakby ostatnie kilka procent pola widzenia delikatnie wirowało wzdłuż diafragmy. Natomiast w przypadku pojedynczych gwiazd efekt ten nie jest tak wyraźny. Typowa nieostrość spowodowana krzywizną pola widoczna jest jedynie w okolicach diafragmy i jest niewielka. Aberracja chromatyczna na najjaśniejszych gwiazdach widoczna jest w centrum pola w stopniu minimalnym i zwiększa się jedynie przy nieosiowym patrzeniu. Lornetka nie poległa również na Wenus (już w marcu). Planeta o jasności -3,9mag wisząca około 5° nad horyzontem pokazała jedynie minimalną aberrację chromatyczną.

Mimo niewielkiego, choć widocznego, iskrzenia jaśniejszych gwiazd, obrazy są przyjemne w odbiorze, a kolorystyka gwiazd jest naturalna i wyraźna. Obrazy są jasne i dają wrażenie głębi, jednak miałem pewien niedosyt kontrastu, co zapewne jest skutkiem jakości tutejszego nieba i wzrastającego zapylenia atmosfery wraz z upływem godzin nocnych.

Księżyc w fazie 25%, czyli szeroki sierp z widocznym światłem popielatym, wygląda w Nikonie bardzo malowniczo. Krawędzie jego tarczy są ostre, a szczegóły wzdłuż terminatora wyraźne i kontrastowe. Na nieoświetlonej części Księżyca widać również ciemniejsze obszary mórz. Niestety, widoczna jest też cienka fioletowo-zielona obwódka wzdłuż krawędzi oświetlonej tarczy księżycowej, o różnej intensywności i szerokości w zależności od położenia oczu względem osi optycznej.

Przy idealnie wycentrowanym Księżycu w polu widzenia obraz jest czysty, z lekką poświatą wokół Księżyca oraz delikatnym śladem duszka. Jednak jak tylko Księżyc zejdzie z osi optycznej, w polu widzenia pojawiają się duszki, a im bliżej przesuwamy tarczę księżycową ku diafragmie, tym więcej łukowatych odblasków się pojawia. Nie są one dramatycznie jaskrawe, ale mogą zaburzać odbiór całości pola bardziej wrażliwym obserwatorom. Przesunięcie Księżyca poza pole widzenia eliminuje wspomniane odblaski i nie skutkuje pojawianiem się nowych, choć czasem widoczny jest minimalny spadek kontrastu przy przeciwległej części diafragmy.

Księżyc w pierwszej kwadrze zawsze wygląda pięknie. Pod koniec lutego miałem okazję podziwiać wieczorne zakrycie Aldebarana przez Księżyc w fazie 55%, a po zjawisku, już na ciemnym niebie, oddalający się Księżyc od Aldebarana i Hiad. Muszę przyznać, że wyraźna kolorystyka gwiazd i ich ostrość wspaniale współgrały z jasną, naturalną kolorystycznie księżycową tarczą. Obraz z Księżycem i Aldebaranem w środku pola widzenia był kontrastowy, z naturalną poświatą księżycową. Odsunięcie Księżyca ku diafragmie pozwoliło mi objąć w polu całe Hiady. Mimo delikatnego odblasku ciągnącego się od Księżyca i kilku duszków po przeciwnej stronie pola widzenia, obraz był bardzo ładny, a ogólny poziom odblasków do przyjęcia. Całości dopełniały przepływające raz po raz podświetlone przez Księżyc pasma cirrusów. Obraz Księżyca przy diafragmie był nieco nieostry i zabarwiony aberracją chromatyczną, jednak nie był zniekształcony. Dzięki temu zachowujemy wrażenie naturalności całego pola widzenia.

Muszę tu wspomnieć o możliwości pojawiania się odblasków powodujących miejscowy spadek kontrastu w specyficznych warunkach wpadania jaskrawego światła do tubusów pod kątem, nawet jeśli źródło tego światła jest daleko od kierunku, w którym zwrócona jest lornetka. Sytuacja taka może pojawić się podczas obserwacji z terenów miejskich i podmiejskich, np. w pobliżu latarni.

Krótki akapit poświęcę na gwiazdy podwójne, które odwiedziłem w towarzystwie Nikona 10x70 HP. Rozdzielenie części z nich nie było dla Nikona problemem. W przypadku innych trudność polegała na różnicy jasności składników, a inne miały po prostu separację na granicy rozdzielczości tej lornetki. Separacje poniżej 22” to już dla Nikona 10x70 spore wyzwanie.

Tabela zawiera układy, które udało mi się rozdzielić.

Oznaczenie/nazwa Jasności składników [mag] Separacja
δ Ori/Mintaka
2,4 + 6,8
53”
λ Ari
4,8 + 6,7 37”
Σ 747 4,7 + 5,5 36”
Σ 698 6,7 + 8,3 32”
h 3945/Zimowe Albireo 5,0 + 5,8 27”
Σ 1315 7,3 + 7,7 25”
32 Cam 5,3 + 5,7 22”
20 Gem 6,3 + 6,9 20”
41/40 Dra 5,7 + 6,0 19”
Σ 485 (w NGC 1502) 6,9 + 6,9 18”

Podsumowanie
Nikon 10x70 HP to ze wszech miar lornetka klasyczna. Jej wygląd, konstrukcja i dbałość o szczegóły wykończeniowe zachwycają. Mimo sporych rozmiarów, jej smukła sylwetka i niska waga nie odstraszają, a jednocześnie mamy wrażenie obcowania ze sprzętem bardzo solidnym. Mechanika i optyka to japońska klasa premium bez jakichkolwiek wpadek, a korekcja wad optycznych jest na tyle zrównoważona, że odbiór obrazów dawanych przez tę lornetkę nie jest zakłócony przez nadmierny wpływ którejś z nich. Natomiast klasyczne cechy Nikona 10x70 HP, które nieco odstają in minus w porównaniu do lornetek młodszych konstrukcyjnie, to małe okulary, a co za tym idzie i soczewki oczne, oraz odsunięcie źrenicy wyjściowej. Chciałoby się mieć też do dyspozycji nieco szersze pole widzenia.

W Polsce dostępnych jest kilka modeli lornetek o aperturze 70 mm z powiększeniem wahającym się od 10x do 11x. Konstrukcje „młodsze” to seria BA8 United Optics oraz seria MS Lunt Engineering, zamożniejsi miłośnicy klasyków mogą wybierać pomiędzy Fujinonem FMT-SX-2 a opisywanym tu Nikonem HP.



Znając parametry tego modelu lornetki Nikona, trudno się na nim zawieść. Jest dopracowany mechanicznie i optycznie. Konstrukcyjnie ma swoje ograniczenia, jednak optycznie jest ponadczasowy. I chociaż jego pole widzenia jest o mniej więcej jeden stopień węższe niż standardowej lornetki 10x50, Nikon nadrabia zasięgiem gwiazdowym i jasnością obrazu. Jednak do parametrów 10x70 trzeba się przekonać. Trudno też nazwać lornetkę 10x70 uniwersalną i mogącą służyć jako podstawowy sprzęt obserwacyjny, choć duże obiektywy i szeroka źrenica wyjściowa pokażą nam znane regiony nocnego nieba w nieco innej perspektywie, a takie wrażenia wzbogacają doświadczenie obserwacyjne.

Pozostaje życzyć mi wszystkim Czytelnikom warunków, które pozwolą wykorzystać możliwości jasnej lornetki, a tych, którzy z różnych powodów nie mają na to szans zapewniam, że kolejna recenzja będzie dotyczyła lornetki nieco bardziej uniwersalnej.

Lornetkę do testu udostępniła firma Nikon CEE GmbH









Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria